SamochódStyl życia

Hiszpania za kółkiem – grzecznie, ale byle jak

Jakie zwyczaje panują na drogach w Hiszpanii? Czego może się spodziewać kierowca przyzwyczajony do polskich przepisów oraz polskiej kultury jazdy?

Jakie zwyczaje panują na drogach w Hiszpanii? Czego może się spodziewać kierowca przyzwyczajony do polskich przepisów oraz polskiej kultury jazdy?

Jeśli ktoś wcześniej jeździł po południowych Włoszech czy Grecji, prowadzenia samochodu w Hiszpanii mógłby się trochę obawiać. Niesłusznie! Tutejsi kierowcy na drodze są uprzejmi i odpowiedzialni, nawet jeśli mają swoje specyficzne nawyki.

Człowiek za kierownicą taki sam jak w życiu – taki wniosek można wysnuć obserwując Hiszpanów na drodze. Także tutaj są uprzejmi i bezproblemowi, nie widać objawów ich jakże charakterystycznego temperamentu. Inaczej niż w wielu krajach południa, nie mówiąc o Wschodzie, tutaj pieszy na jezdni pozostaje świętością, auta przed przejściami zatrzymują się bezproblemowo, klaksony słychać rzadko, nie ma też ambicjonalnego problemu z „wpuszczeniem” kogoś, kto za późno zmienia pas.

Rzut oka na ulice hiszpańskich miast czy tamtejsze autostrady pozwala zaobserwować, że mieszkańcy tego kraju jeżdżą samochodami mniejszymi i skromniejszymi niż Polacy. Biorąc pod uwagę bardzo zbliżone ceny paliwa oraz – nadal jeszcze – wyższe średnie zarobki w Hiszpanii – pokazuje to, że na Półwyspie Iberyjskim auto traktuje się bardziej jako narzędzie użytkowe niż symbol prestiżu, mało kto chce swoim samochodem coś pokazać lub udowodnić otoczeniu. SUV-y i vany są nawet na ulicach dużych miastach widokiem bardzo rzadkim.

Niuanse w przepisach

Trudno uwierzyć, ale zwykle jeździ się również wolniej niż u nas, a respektowanie przepisów (przynajmniej tych o ograniczeniu prędkości jest wysokie). Na autostradach i drogach ekspresowych obowiązuje limit 120km/h, ale mnóstwo jest ograniczeń do 90 lub 100 km/h, zwłaszcza na odcinkach z zaskakująco licznymi jak na autostradę zakrętami. Generalnie, jak spojrzymy na nawigację i zobaczymy 400 kilometrów po hiszpańskiej autostradzie, to na przejazd liczmy trochę więcej czasu niż na pokonanie 400 kilometrów w Polsce.

W terenie zabudowanym teoretycznie obowiązuje ograniczenie do 50 km/h, ale często  normy są jeszcze niższe, dla niektórych całych miejscowości nawet po 30 czy 40km/h. I generalnie hiszpańscy kierowcy do tych wymogów dość skrupulatnie się stosują. Tym niemniej – nie róbmy też z nich aniołków!

Kierunkowskaz? Czasami

Hiszpanie jeżdżą uprzejmie, ale byle jak. Nawet podczas poważniejszych manewrów nie są specjalnie przywiązani do używania kierunkowskazu. Trzeba na drodze rozglądać się czujniej i często przewidywać posunięcia innych użytkowników.

Najbardziej oryginalne przygody kierowców nieobeznanych z tutejszymi obyczajami spotykają na rondach. Nie tylko sporo aut zjeżdża z nich nieoczekiwanie bez sygnalizacji kierunkowskazem, ale też kompletnie nie przejmuje się (nawet jeśli są namalowane na jezdni) pasami ruchu, traktując je jako niewiele znaczące. Po rondzie często jeździ się na wyczucie, zamiast zgodnie z regułami, nawet w tłoku na szybko „negocjując” z innymi kierowcami spontaniczną kolejność manewrów.

Pewna umowność i wyczucie panują też na skrzyżowaniach ze światłami. Nie ma wprawdzie w kodeksie przepisu o strzałce do skrętu w prawo jak w Polsce, ale za to mamy migające światło pomarańczowe dla samochodów, gdy pieszym na pasach świeci się jeszcze/miga późne zielone. Kierowca może wjechać wówczas na przejście dla pieszych, jeśli na nie już nie wchodzi.

Parkowanie? Jak musisz, to możesz

Samochody Hiszpanów, mimo wielu ciasnych uliczek w miastach i miasteczkach, nie są tak poobijane i porysowane, jak np. auta Francuzów, ale generalnie można powiedzieć, że parkuje się dość niedbale. Stajesz „jak wyjdzie” i tylko pamiętasz o schowaniu lusterka. Jeżeli jezdnia ma dwa pasy w jednym kierunku, naturalnym dla hiszpańskiego kierowcy jest, że na prawym pasie, przy zajętym parkingu, można sobie na kilka minut stanąć i już. Włączasz światła awaryjne, które tutaj oznaczają często „parkuję, gdzie tylko chcę i nic mi nie zrobicie” i możesz sobie wejść do sklepu czy załatwić sprawę, bo przecież jest jeszcze drugi pas do ruchu.

Taxi? Porządek

W dużych miastach oficjalnych taksówek jest tak dużo, że raczej nikt ich nie zamawia przez telefon i nie szuka też postojów. Wychodzisz na skrzyżowanie, a kierowcy bez problemu zatrzymują się na filmowe machnięcie ręką. Jeździ się skrupulatnie według taksometrów, bardziej pilnuje zapinania pasów przez pasażerów, a zwłaszcza (trudno coś wynegocjować nawet w razie nagłej, ważnej potrzeby) przewożenia dzieci w foteliku. Jeśli kierowca nie ma takiego siedzonka, bardzo często odmawia zabierania dzieci. Zasady twarde, ale też dające poczucie bezpieczeństwa. Dość podobnie jest z tańszymi przewozami „z aplikacji”, jak Uber czy Bold, w których w Hiszpanii mamy auta znacznie lepiej oznaczone niż w Polsce oraz również kierowców bardziej przywiązanych do respektowania reguł niż u nas.

Po Hiszpanii samochodem? Nie ma się absolutnie czego bać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button